Rozpoznanie czeskiej pary na międzynarodowych lotniskach nie stanowi większego problemu. Wyglądają często tak samo, tyle, że jedno z nich jest kobietą. Dżinsy, (w sezonie zamieniane na szorty), polar, (w sezonie T-shirt), buty sportowe, (w sezonie sandały) i obowiązkowo plecaki.
Tubylcy nie znają lansu, fenomen w środku Europy. Nie mają ciśnienia, żeby było hipstersko. Ma być wygodnie. Po ulicach jeździ tysiące rowerów, wszystkie górale.
V hospodach łatwo odróżnić Czeszkę od Słowaczki. Ta druga będzie bardziej pańciowata. Balejaż, grzyweczka, paznokcie. A Czeszka może w każdej chwili z tej hospody wyjść i wspiąć się na Śnieżkę, po drodze zaliczając jakąś jaskinię. Gardzą trochę damulkowatymi Słowaczkami. Mówią że ta, to w namiocie spać nie będzie. Hm...
Czasami jednak Czeszka czuje zew i pantera w jej wnętrzu stawia na dzikość. Efekt bywa w zasadzie jeden: wielki dekolt. Bo tu występują dżinsy i bluza, albo sukienka wycięta po sutki i nieprzyzwyczajone do obcasów cierpiące, wyeksponowane, gołe nogi. Nie ma półcieni. Albo pivo, albo chyt. Czesi są też motorem europejskiego przemysłu porno, ale to już zupełnie inny temat.
męskie sandały i skarpetki- mój ulubiony komplecik :)
OdpowiedzUsuńto napatrzysz się w czerwcu, napatrzysz :)
Usuń