poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Customer Service po czesku



Miało być o winach, winiarniach i gdzie się pije w Pradze wódkę. Miało być na spokojnie. Ale nie będzie. Będzie o rodzinnej wyprawie na zakupy.

Zaczęło się niewinnie. Podobno nie wypada chodzić w 9letnich adidasach, nawet najwygodniejszych. Po próbie ich reanimacji pod postacią godzinnej wizyty w pralce, z efektem zerowym, trzeba jechać do outletu po buty. W okresie świąt Praga napchana jest turystami, wszystkie duże sklepy są otwarte.

Outlet w mojej rodzinie jest w zasadzie taką samą tradycją, co święcenie jaj. Kiedy szeryf  przyjeżdża do miasta, dwa sklepy zaliczamy obowiązkowo. Outlet w Štěrboholach, Pradze 10 http://www.fashion-arena.cz/ i Marks & Spencer. Dzisiejszy cel: adidasy dla mnie i buty dla Dużej, bo śniegowi mówimy stanowcze NIE i kupujemy jej wiosenne, nawet za cenę odmrożonych palców.

Od lat kupujemy tam w Ecco, ceny przeciętnie niższe o połowę, wybór dwa razy większy niż w Silesii City Center...
Większość Czechów, nawet wykształconych, bierze polski za rosyjski. Na początku nie kumałam niechęci sprzedawców, potem zauważyłam, że nieliczne miłe jednostki żegnają mnie serdecznym DASWIDANJA. Raz, przy szczepieniu królika weterynarz chcąc ośmielić Zosię chowającą się za moimi plecami przez całą wizytę, spytał się jej wyraźnie artykułując:

-KDY DJEN RAŻDJENJA KRALIKÁ?


Duża nawet nie wyjrzała zza pleców, a ja poinformowałam grzecznie, bo pan się starał, że córka jeszcze nie mówi po rosyjsku, ale może próbować dalej.

No, ale nie o miłych miało być. Jak np. pani z czeskiej Żabki, która regularnie życzy Matce Wandzi wesołych świąt, gdy przypadają święta prawosławne.

Tu będzie, o tych, którzy słysząc nasz  akcent przypominają sobie nasze mordy ruskie na czołgach w Pradze w ‘68 i odżywa nienawiść, którą hodują w sobie od czterdziestu ponad lat.


Pani sprzedawczyni w Ecco musiałam chyba gąsienicą po stopie wtedy czołgiem przejechać. Ostentacyjnie nas w sklepie nie widziała. Chodziłam za nią wężykiem, a ona uciekała w pusty sklep. Gdy zapędziłam ją do rogu okazało się, że nie, nie ma żadnych z tych butów, o które prosiłam dla młodej. Tym czasem Zosia oszalała na widok srebrnych jak pył kosmiczny trampek.

Co mam zrobić? Na kolanach prosić o obsługę? Olałam, poszłam sama sprawdzić. I co? I Bingo! Znalazłam karton z odpowiednim numerem.  Nie chciała już mierzyć żadnych innych. Obok mierzy buty Mama. Ja też się wkręcam i znajduję te same kosmiczne, parę numerów większe. Jest miło, planujemy kupić i sandałki dla Młodej. Tylko nie wiem jak je zmierzy, bo srebrnego pyłu ze stóp nie da się już zerwać. Wkładam więc stare buty do kartonu i zaczynam szukać sandałków. Nagle, jak błyskawica, przecina powietrze czujna pani sprzedawczyni. 
Wyrywa mi z rąk pudło, i ciosem kung fu rzuca butami o podłogę, mrucząc pod nosem o ruskich złodziejkach. Krew ścina mi się w żyłach. Pytam, jeszcze grzecznie, o co chodzi a ta krzyczy do koleżanki przez pół sklepu, że ona chciała wynieść i kieruje się do Zosi by zerwać jej z nogi srebrzysty cud. Nie wiedziała, że musiała by jej chyba odrąbać stopy, bo trampki magicznie przyrosły, a na dodatek gazela biega szybciej niż stara łasica.
Młoda sadzi po sklepie sarnimi skokami a łasica za nią zakosami. Moja cierpliwość i dobre wychowanie są na poziomie error. Staram się mówić moim najlepszym czeskim, ale wychodzi polsko-czeska mieszanka z ruskim akcentem. Nawet obojętni na wszystko Czesi stają w naszej obronie. Zakaznik ma zavse pravdu – słyszę z każdej strony. Dobiega gazela a za nią łasica. Najchętniej dałabym jej trampkiem w łasiczy chudy pysk, ale jako, że również musiałabym go odrąbać z nóżki, muszę go kupić. Sytuacja paskudna, nerwy trzymają mnie to teraz. Łasica znika na zapleczu, obsługuje mnie przy kasie grzeczniejszy model. Ze zdenerwowania wyciągam złą kartę i widzę satysfakcję w oczach pani, gdy mówi mi brak środków. W końcu płacę i wychodzę. Jaka szkoda, że nie palę. I, że nie można spoliczkować sprzedawczyni.
P.S. Oj, tego nie będzie mi brakować... Oj, nie!

5 komentarzy:

  1. hahahaha, nic więcej nie dodam :)Gratulacje dla Zosi za zwinne uniki

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo, tak trzymać! żeby do końca życia popamiętała małpa wredna

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, alez mi cisnienie podskoczylo jak czytalam!Jakbym tam byla, tylko ja zaczęlabym niestety "krzyczec" i juz by było po skardze:(

    OdpowiedzUsuń
  4. dostalam bon na 500 koron :) nice.

    OdpowiedzUsuń