Zaletą mieszkania w Pradze jest możliwość wyboru where to go
for coffee z marszu. Zawsze jest coś fajnego za rogiem. Mam parę ulubionych,
może komuś się przyda, gdy odwiedzi boską Prahę. Trzeba wiedzieć, że Czechy to
nie Hiszpania. Kawa za 1 Euro neexistuje. Jest prawie dwa razy droższa niż
piwo. How bizzare, how bizzare...
Warta grzechu jest Slavia, naprzeciwko Národní divadlo. Otworzona w 1884! roku,
stworzona dla divaków i odwiedzana przez ludzi kultury. Niby nasza Jama Michalika, ale nie do
końca. Duża, przeszklona, z panoramą na Teatr Narodowy właśnie, Most Karola i
Hradczany. Podobno może pomieścić prawie 700 osób… Chadzali tu Bedřich Smetana, Karel Teige, Karel Čapek, Josef Čapek, no, a potem Vašek Havel. Intelektualizujący klimat czuć do dziś. Kłęby dymu, tak, tak w Czechach wciąż wolno,
unoszą się do wysokiego, pięknego sufitu, pan klavírista brzdęka na fortepianie co
wieczór. Jedzenie dobre, w ciągu dnia, jest niedrogie lunch menu, piwo też
jest. Drogie, dla turystów. Slavia trochę snobuje, w Slavii się nie pije, w Slavii się
pija. Wino i sekt (mój ulubiony czeski szampan). Pantery powinny pamiętać szampana o 13, ale,
z drugiej strony, kto wie, co pamiętają Pantery po wyjeździe do Pragi. Chyba adres, gdyby się zgubiły na mieście i zawody w skokach wzwyż o 4 rano, reszty chyba nie bardzo...
Slavia is a must! Tanio nie jest, ale
kelnerzy też nie są typowo prascy, nie wmawiają ci, że zamówiłeś, to, co właśnie mają ochotę podać. A luksus kosztuje.
W Slavii lubię psychodeliczne kafle i obraz o swojskim tytule: Piják absintu autorstwa Viktora Olivy.
Wspomniałam
już kiedyś czekoladarnię, gdzie można spotkać Nelly Rokitę. Jedna z nielicznych
miejsc bez dymka w Pradze. Mówią o sobie, że to rodzinna cafe, ale ich Detsky
koutek, to
dwa misie pani właścicielki z dzieciństwa. A młoda nie jest. W choco cafe można też kupić kawę i czekolady z fair trade s sebou. Miło, polecam.
Napisałam
też już parę słów o Grand Orient Cafe. Podobno jedyna na świecie kawiarnia
kubistyczna. Kocham. Nie dla dzieci i nie dla leniuszków. Znajduje się na
pierwszym piętrze bez windy. Tzn. winda jest. Z napisem Jedynie dla
personelu.
No,
to zakończmy tę snobistyczną wycieczkę w ulubionej przez expatów Cafe Savoy na
Malej Stranie.
Wspaniałe wnętrze, dobre, delikatne wypieki. Własna winiarnia w
piwnicach. Specjalizuje się w śniadaniach. Droga. Ale warto! I tylko parę
kroków od mojego domu. Wczoraj byłam na cappuccino i babeczkach z fajną babeczką, zresztą!
Do
wszystkich tych miejsc zresztą dojdę na piechotę…. Och, Prago! Dlaczego Cię
muszę opuścić!
Tyle
innych, wspaniałych miejsc: wyspa Zofin z wspaniałym placem zabaw, cudne miejsca
na brzegu Wełtawy, czy mała brazylijska kawiarnia przylepiona do Svandovego
Divadla za rogiem mojej ulicy. Za dużo by wszystkie opisać, ale polecam rajd po
kawiarniach! W Polsce trochę łyso na tym polu. A co słychać w Bukareszcie? Chyba tylko skowyt
psów…
P.S. Zdjęcia pochodzą ze stron kawiarni i dlatego są puste. Na ogół wszystkie te miejsca są przepełnione i nieraz trzeba było szukać dalej. Zdjęcia Vaclava Havla opisane przez autora. Nie, nie mnie...