czwartek, 25 kwietnia 2013

Kawiarenki... la la la... Kawiarenki…





Zaletą mieszkania w Pradze jest możliwość wyboru where to go for coffee z marszu.  Zawsze jest coś fajnego za rogiem. Mam parę ulubionych, może komuś się przyda, gdy odwiedzi boską Prahę. Trzeba wiedzieć, że Czechy to nie Hiszpania. Kawa za 1 Euro neexistuje. Jest prawie dwa razy droższa niż piwo. How bizzare, how bizzare...
Warta grzechu jest Slavia, naprzeciwko Národní divadlo.  Otworzona w 1884! roku, stworzona dla divaków i odwiedzana przez ludzi kultury. Niby nasza Jama Michalika, ale nie do końca. Duża, przeszklona, z panoramą na Teatr Narodowy właśnie, Most Karola i Hradczany. Podobno może pomieścić prawie 700 osób… Chadzali tu  Bedřich Smetana,  Karel Teige, Karel Čapek, Josef Čapek, no, a potem Vašek Havel.   Intelektualizujący klimat czuć do dziś. Kłęby dymu, tak, tak w Czechach wciąż wolno, unoszą się do wysokiego, pięknego sufitu, pan klavírista brzdęka na fortepianie co wieczór. Jedzenie dobre, w ciągu dnia, jest niedrogie lunch menu, piwo też jest. Drogie, dla turystów. Slavia trochę snobuje, w Slavii się nie pije, w Slavii się pija. Wino i sekt (mój ulubiony czeski szampan). Pantery powinny pamiętać szampana o 13, ale, z drugiej strony, kto wie, co pamiętają Pantery po wyjeździe do Pragi. Chyba adres, gdyby się zgubiły na mieście i zawody w skokach wzwyż o 4 rano, reszty chyba nie bardzo...


Slavia is a must! Tanio nie jest, ale kelnerzy też nie są typowo prascy, nie wmawiają ci, że zamówiłeś, to, co właśnie mają ochotę podać. A luksus kosztuje.


W Slavii lubię psychodeliczne kafle i obraz o swojskim tytule: Piják absintu autorstwa Viktora Olivy.





Wspomniałam już kiedyś czekoladarnię, gdzie można spotkać Nelly Rokitę. Jedna z nielicznych miejsc bez dymka w Pradze. Mówią o sobie, że to rodzinna cafe, ale ich Detsky koutek, to dwa misie pani właścicielki z dzieciństwa. A młoda nie jest. W choco cafe można też kupić kawę i czekolady z fair trade s sebou. Miło, polecam.



Napisałam też już parę słów o Grand Orient Cafe. Podobno jedyna na świecie kawiarnia kubistyczna. Kocham. Nie dla dzieci i nie dla leniuszków. Znajduje się na pierwszym piętrze bez windy. Tzn. winda jest. Z napisem Jedynie dla personelu.


No, to zakończmy tę snobistyczną wycieczkę w ulubionej przez expatów Cafe Savoy na Malej Stranie.
Wspaniałe wnętrze, dobre, delikatne wypieki. Własna winiarnia w piwnicach. Specjalizuje się w śniadaniach. Droga. Ale warto! I tylko parę kroków od mojego domu. Wczoraj byłam na cappuccino i babeczkach z fajną babeczką, zresztą!

Do wszystkich tych miejsc zresztą dojdę na piechotę…. Och, Prago! Dlaczego Cię muszę opuścić!

Tyle innych, wspaniałych miejsc: wyspa Zofin z wspaniałym placem zabaw, cudne miejsca na brzegu Wełtawy, czy mała brazylijska kawiarnia przylepiona do Svandovego Divadla za rogiem mojej ulicy. Za dużo by wszystkie opisać, ale polecam rajd po kawiarniach! W Polsce trochę łyso na tym polu.  A co słychać w Bukareszcie? Chyba tylko skowyt psów…

P.S. Zdjęcia pochodzą ze stron kawiarni i dlatego są puste. Na ogół wszystkie te miejsca są przepełnione i nieraz trzeba było szukać dalej. Zdjęcia Vaclava Havla opisane przez autora. Nie, nie mnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz