sobota, 23 marca 2013

Cztery ciosy i Beatka.



 Pani Beatka z Polskiego Instytutu urządzała dziś poranek dla dzieci. Ulubiony event wszystkich mam. Trzy godziny luzu w centrum, bo do domu przecież nie opłaca się wracać. Każda ma zaplanowaną kawkę czy zakupy; szkoda, że tylko do pierwszej mamy czas. Karmię na maxa dzidziusia i fruu, pędzę z Dużą na Stare Miasto. Pierwszy dzisiejszy cios: chlast mrozem w policzek, tego się nie spodziewałam. Potem drugi: MatkaWandzi mnie wystawia. Że niby Wandzia chora; pewnie okna myje na święta! Reszta ekipy porozjeżdżała się już wielkanocnie po Polszy, więc kawy w towarzystwie nie będzie. Trudno, nie powstrzyma mnie nic! Samotna kawka też brzmi bosko.
Jest naprawdę mroźno, zasuwam po Starym Mieście skanując w głowie pobliskie kawiarnie. Idę moją ulubioną ulicą, zgrabiałą dłonią robię zdjęcie. To jedno z tych miejsc, gdzie czas się zatrzymał. 
Wiem już gdzie pójdę, popracuję nad blogiem. Mam plan: popiszę godzinkę, potem do zabawkowego w pobliżu, po prezent dla chrześniaka i z powrotem po Zosię. Cios numer trzy: wypasiony długopis z Empiku nie przeżył lotu ze stołu i spotkania z drewnianą podłogą Grand Orient Cafe.
 Nauka na dziś: poważny pisarz nosi ze sobą co najmniej dwa długopisy, jeśli nie ma akurat miejsca w budżecie na przenośny edytor tekstu z wytrzymałą baterią. Ale, jaki problem? Nie jestem przecież na odludziu, plaży, dziczy, mogę przecież pożyczyć.
I, tym sposobem, znajduję rzecz, za którą nie będę tęsknić po wyjeździe z Pragi: prascy kelnerzy. Wydają się być dobierani według tego samego klucza, co panie w dziekanacie. Głęboka, szczera niechęć do petenta. Jestem jednak w niebanalnym miejscu, może tu nie nienawidzą klientów. Idę do baru i szybki powrót do realu.
- Cože? –  krzywi się pan kelner  – propisku?  -  nie podoba mu się mój wyraźnie ruski akcent. – Nemam – i odwraca się. Nie zdążyłam nawet rzucić wymownego spojrzenia w kierunku wystającego mu z kieszonki koszuli, bordowego długopisu. Wracam grzecznie na miejsce i dopijam cappuccino. Czekam, może się poślizgnie z pełną tacą  Pewnie napisałabym bestseller przez tą godzinę. Wychodzę i idę kupić prezent. Nie lubię Palladium, mało przestrzeni, tysiące ludzi i miliony schodów. Ten budynek powinien zostać koszarami. Niestety, niestety po drodze do zabawkowego mijam Sephorę. Tam customer service jest zdecydowanie lepszy niż w praskich knajpach. Chwyta mnie taka jedna, młoda, piękna, oferuje makijaż, bałamuci. Byłam twarda. Jak skała byłam. Pierwszemu makijażowi powiedziałam Nie. Ale przy drugim pomyślałam, że niegrzecznością by było nie kupić. Tylko po co mi trzy brązowe cienie, w których wyglądam na jeszcze bardziej zmęczoną?  Już przy kasie byłam niezadowolona. Czwarty cios. W portfel.
Pędem po Młodą do Instytutu. Morze zmarzniętych turystów rozstępuje się po drodze. Kątem oka wyhaczam dwa mopsiki w sklepie obuwniczym. W Instytucie oddaję przetrzymane książki pani Beatce i pytam czy możemy jej zdjęcie z Zosią zrobić, bo może to już ostatnie sobotnie zajęcia. Z oczu tryskają mi fontanny hormonalnych łez. 
-To dlatego, że karmię – tłumaczę się. O, dziwo, Beatka też płacze. – A ja przecież nie karmię – uśmiecha się i dodaje:
- Życie jest wszędzie. Będzie dobrze.
Dziękuję Beatko. Oby!

P.S. Czy w Sephorze są zwroty?

8 komentarzy:

  1. Majka, zaraz sama sie poplacze tak czytajac sobie o pozegnaniu z Praga. Bylam tam tylko raz, przez 1.5 dnia i zakochalam sie w tym miescie na zaboj. Wnioskuje o wstawianie wiekszej ilosci zdjec.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Tak wiecej fotek. Brakuje Mi zdjecia fryzjera z poprzedniego wpisu ;)

      Usuń
    2. postaram sie... ale boje sie, boje ;)

      Usuń
  3. jestem za większa ilością fotek, szczególnie szalonego fryzjera.
    a przy okazji podpisuje się pod słowami Pani Beatki, ze życie jest wszędzie, tylko dajcie szanse nowemu miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja sie nue osmiele Chana vyfotit;) ale Zwiadowca nastepnym razem... Gerogowi nie odmowi...

      Usuń
  4. do Pani Beatki to Wandzia bedzie zapylać aż do matury :)

    OdpowiedzUsuń
  5. tiaaa, chyba, ze powie NIE... i sama na kawe skoczy z kolezankami za chwile....

    OdpowiedzUsuń