sobota, 18 maja 2013

Sport sport sport - post wczorajszy, posteponed

 

Kocham Czechów za wiele rzeczy, jedną z nich jest wszechstronne usportowienie.  I, nie nasze polskie, kanapowe, skąd trenujemy reprezentację piłki nożnej, lecz to aktywne, gdzie ćwiczy  się więcej niż mięśnie języka.  Sportuje każdy, choć może to być jazda kilometr na piwko. Od małego. Po prostu zamiast piva biorą kofolę (czeską polokoktę)  z tatinkiem. A na nartach jeżdzą dzieci w pieluchach. Szok! Nie gadają o sporcie, uprawiają go. A piłkę nożną tylko lubią, nie ma psychofanów...
Nieźle dostaliśmy w tyłek rok temu w czerwcu. A miało być tak pięknie...
Poszliśmy wtedy na Staromak, gdzie Polski Instytut zrobił event, ustawili telebimy i zaprosili wszystkich do sportowej zabawy. Umówmy się, tamtego wieczoru dobrze bawili się tylko Czesi. 


I dzieci: 





Ale ogólnie fusbal nie jest ich sportem narodowym. Liczy się tylko HOKEJ! Gdyby w Polsce był odpowiedni klimat, może też byśmy w to hrali... Ale u nas na plażach trudno o lód... 


 Dziś żałoba , przegrali




Nic jsme tady nedokázali, nikdo z nás nemůže být spokojený, přiznává Plekanec.

Kapitan reprezentacji nie obwinia zbyt zimnego lodu, czy nie zamkniętego dachu. Bierze to na klatę.  Gdy Czesi grają z Rosją, zrezygnowani managerowie, wiedzą, ze lepiej udostępnić pracownikom TV. I tak będą oglądać na necie, więc lepiej udać management z friendly face. Plekanec, swoją drogą, to wielka hvězda, nie tylko hokeja. Taki trochę celebrity z daleka, gdyż na co dzień gra w Kanadzie. W 2011 wziął ślub z Lucią Vondrackovą. Też piosenkarką, ale bratanicą tej od dzbanków. Aż tak się nie ostrzykała... Tacy czescy Beckhamowie. Grr!


No, i jak zwykle, nie zdążyłam opisać połowy tego, co chciałam. To be continued!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz