poniedziałek, 13 maja 2013

Jdi do hajzlu, vole!





W zamierzchłych czasach, gdy wilki po Katowicach biegały, a ja pracowałam jako lektor języków obcych, raz w roku robiłam lekcję o przekleństwach. Czas więc na hezky česky. Nie zarobiłabym wiele, bieda w tym zakresie okrutna. Słowa niby są, ale nikt ich nie używa. Nie raz podenerwowana pytałam z wypiekami na twarzy, na fajce w pracy po meetingu z korpoludem,  jak powiedzieć, żeby ktoś się odp…ił, czy też spierd…ał, bądź po prostu się odczepił. Nie, żebym chciała komuś rzucić, ale gdyby mi rzucono oczywiście.

Odpowiedź niezmienna: Jdi do prdele. Ten perdel to dupa nasza, nie satysfakcjonowało mnie to. Myślałam, że koleżanki w pracy mam grzeczne po prostu, ale nie. Nic ostrzejszego nieexistuje.
Jasne, że jest nasza: kur.a, pisana elegancko przez v, ale nie wymawia się jej imienia nadaremno. Parę słyszałam, ale przez siedem lat mniej, niż w zeszłą sobotę w Katowicach, gdy  pod blokiem o 1 w nocy nieeleganckie takie latały pod oknem, aż przyjechał radiowóz….


Czesi nie odnoszą się do siebie agresywnie. Ale o kimś… to zupełnie inna bajka!

O pani w sklepie, o szefie, o politykach, o sąsiedzie… jasna sprawa. Tyle, że przekleństwa mają taką moc, że polskie przedszkolaki  pękłyby ze śmiechu.

Na przykład potwornie wulgarne słowo: kráva o wrednej kobiecie. Brr!


W ogóle lubią odzwierzęce. Są kozy i woły. Kozy rosną kobietom na klatkach piersiowych a wołów jest pół Pragi. Jakaś potworna mania nazywania siebie wołem nastała w stolicy lat parę temu. Wszystko poniżej 25 roku życia, stosuje to jako przerywnik.


- Ty vole- gdybym dostawała koronę za każdy raz jak słyszę to w tramwaju…
 

Dialog przebiega mnie więcej tak:


- Słuchaj wole – zaczyna pierwszy podekscytowany

- Mów wole – drugi wyraźnie zainteresowany

- Byłem, wole, wczoraj na koncercie – mówi jedynka

- Nie gadaj, wole – dziwi się dwójka

- No, wole, mówię ci, było super!

- Ty voleee – zazdrość w głosie woła nr 2 każe mu rozciągnąć ostatnią sylabę.



Ale nie tylko młodzi:




Pruser: kłopot/problem/syf.


Lubię, choć dama nie powinna, czeskie vyser se na to, jako olej to. Takie dosadne.


I last, but not least zajmiemy się čůrákiem. To, dla odmiany mają panowie. Nie na klatce piersiowej.  Ty čůráku- można przeczytać w komentarzach internetowych. Bo Czesi stanowczo wolą kogoś obrażać na piśmie niż wprost.

2 komentarze:

  1. hahahaha Majka, ubawiłam się cudnie !!!!!!! Dzięki :) To jest niesamowicie ... plastyczny (?) jezyk dla nas, polaków... Opisałaś to idealnie!

    OdpowiedzUsuń