Wezmę aparat, uwiecznię piwesio i koleżanki przy piwesiu. Pogoda nadal paskudna,
szaro, buro, a wczoraj wiał arktyczny wiatr. Nie narzekam, bo nie musimy odśnieżać auta w
przeciwieństwie do Rodaków ze Śląska.
Duża przyniosła oceny za drugi trymestr, ma pierwszą pałę,
za zadania z treścią… jak to mówią Francuzi: Psy nie robią kotów, żeby nie powiedzieć, że nie daleko pada jabłko
od jabłoni. Nie przejęła się zbytnio, ona i tak wszystko wie. Zewnętrzne
obce siły zła nie zmienią jej zdania na temat własny temat. I dobrze,
nie da się zdołować dziewczyna w życiu.
Pomyślałam, że trzeba zacząć robić zdjęcia mojej okolicy.
Tak pięknie może już nie być nigdy…
Rozpoczynam więc cykl: zdjęcia budynków przy mojej ulicy.
Dziś o 12, jak w każdą środę miesiąca była próba syren. Wyły
przez pięć minut, sąsiad kuł tynk, który ma zalany na sąsiadującej z nami
ścianie. Wiem, bo rano przyszedł sprawdzić czy to kanarek go nie zalewa. Aż mebel kazał
odsunąć. Może myśli, że nasz kanarek z drążka na ścianę sika…
Bułeczka ryczała, a moja Mama drzemała. Aż pies uznał, że to
nie jest normalne i z niepokojem patrzył na nią przez pół godziny.
Potem z
radości, że pani wstała cała i zdrowa złapał kanarka za skrzydło i tak go
wystraszył, że ten piechotą uciekł pod mebel telewizyjny.
Śpieszę jednak donieść, że jak odsapnął troszkę, znowu latał.
Ale kogo to obchodzi, skoro dzisiaj idziemy do hospody????
Idę ze znajomymi z mojej pierwszej pracy SAP do http://www.umoznych.cz/. Przy metrze I.P
Pavlova, tzw, Ipaku. Mamy rezerwację na 19, choć ja przed ósmą nie dotrę na
pewno na nazwisko Valešova. Zapraszam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz