Mieszkanie w Paryżewie czy Pradze oprócz
zadawania się z niemiłymi Francuzami i jedzeniem knedlików, znaczy również
otwarty dom. Kalendarz w sezonie wypełniony, a w high season gości mamy praktycznie co weekend. I dobrze, bo
kochamy mieć ludzi w domu. Szczególnie rodzinkę, jakoś cieplej się robi, gdy po
domu krząta się banda Polaków. Gdy ekipa jest mocna w nogach, idziemy trasą
widokową na Hradczany,
a gdy tylko w piciu, nie tracimy bezsensownie energii w
ciągu dnia i wynurzamy się z norki dopiero po zmroku.
Ogólnie wizyty dzielą się na spokojne,
czyli ludzie z dziećmi i niekontrolowane, czyli ludzie bez dzieci. Najdzikszą
kategorią gości są ci, którzy dzieci
owszem mają, ale chwilowo są daleko. Matki Polki wyrwane na parę dni z kieratu
zamieniają się w dzikie pantery popijające szampana od 10 rano gdy planują wieczorne
wyjście. Wtedy Najlepszy Mąż Świata bierze dziecko i tracą się na cały weekend
w ukochanym, rodzinnym, polsko-czeskim pensjonacie w Karkonoszach. http://www.jawa.wz.cz/
A pantery dają czadu: nie odnoszą natychmiast
naczyń do kuchni, śpią dopóki głód ich z łóżka nie wyciągnie, nie śpieszą się
nakładając makijaż i nie składają łóżek zaraz po wstaniu. Szalona,
nieokiełznana dzicz!
Te wizyty mijają zawsze za szybko i pantery
podkulając ogony, chowają buty na obcasach do walizek, strzepują resztki
brokatu i wracają do realu.
Niektóre wizyty w ogóle są prawie
niezauważalne, goście bookują sobie hotel na Holeckovej i spotykamy się na mieście. Też
miło. Są samowystarczalni, i psocą tak, że panna Ewa może tylko zarumienić się
ze wstydu. Biorę ich na miasto ze znajomym z pracy, a co się dzieje gdy już idę
do domu, wyczytuję ze spłoszonych spojrzeń rzucanych mi w biurze dzień po. Nie
pytam nigdy. What happens in Prague, stays in Prague.
Ale nie każda wizyta jest miodem płynąca,
od czasu do czasu wylosuje się Zonka. Posiedzi taki sześć tygodni z rodziną, lub
przywiezie szkarlatynę. Ta szkarlatyna to pech, nikt nie planuje takich rzeczy,
ale przedłużona wizyta była naprawdę ze wszystkich względów wyjątkowa. W
podzięce dostaliśmy BRAK zaproszenia na piękną wyspę, dokąd rodzina ta udała
się potem mieszkać. Za to czuliśmy się po ich wyjeździe jak Żyd z kawału z
kozą!
Po co komu wyspa, nasze mieszkanie nie było nigdy tak duże, a życie tak
bezproblemowe!
Żeby człowiek umiał uczyć się na błędach,
ale nie! Kilku normalnych się przewinęło i garda opadła, instynkt zawiódł
ponownie. Tym razem niezapomnianych przeżyć dostarczyła bliska rodzina. I żeby
przynajmniej ta znad Sekwany, człowiekowi by lepiej na duszy było, ale
niestety. Grudzień 2012, rodzi się Bułeczka. W Polsce, zresztą, jak jej piękna
siostra. Tam spędzamy Święta i Sylwestra. Do Pragi miały przyjechać dwie osoby.
A tymczasem… Smaczku dodaje fakt, że
przed wyjazdem Najlepszy Mąż Świata zapłacił dwie wizyty pani do sprzątania,
żeby żonusia z dzidziusiem miała na błysk w nagrodę za cierpienia. Musieli się
goście ucieszyć, gdy weszli do pachnącego domku. Nagle okazuje się, że NMŚ musi nieplanowanie wrócić
1szego stycznia do pracy. Jest faktem powszechnie wiadomym, że bank
bez niego to ani me, ani be, ani kuku ryku. Lojalnie uprzedzam zakochaną parę, że
pojawi się pan domu. Jedzie więc i dzwoni po przyjeździe, że coś dużo bagaży
jak na dwie osoby.
Wypucowana podłoga jest praktycznie niewidoczna. Na kanapie
rzeczy, w sypialniach rzeczy, a NMŚ nie należy do pedantów. Mówię, że nie wiem.
Może przyjechali na lans i mają dużo ciuchów, Polacy tak mają. Robi sobie
dziurkę na kanapie by usiąść i puszcza TV, gdy nagle do domu wchodzi 5 wesołych
członków krakowskiej wycieczki p.t. "Jedziemy do Pragi, jedź i Ty”. Dostaję
relację smsową na żywo z pytaniem kto z następujących: obca babcia, facet w gaciach po pachy, dwóch
facetów będących na, jak się okazuje romantycznym wyjeździe w mojej sypialni
czy dziwna laska należą do mojej rodziny, bo żadno z nich nie jest chłopakiem
kuzynki, któremu dał klucze w Pl. Czytam te opisy i zastanawiam się czemu pił, skoro jutro pracuje i
dzwonię. Może ja już po francusku nie rozumiem, porody różnie wpływają na
psychikę. Z drugiej strony często nawet jak rozumiem to go nie rozumiem, ale tu
nie o tym. Dzwonię. Półsłówkami wyjaśnia, że tak, mamy w domu 4 nieznane nam i
jedną kuzynkę. Podobna, wyprzeć się nie da! Facet, który odbierał klucze chyba
był podstawiony bo do Pragi nie dojechał.
Wesoła ta ekipa mieszka sobie u mnie w domu, śpi
w moim NOWYM łóżku, pije z mojego kubeczka i je z mojego talerza.
Serdecznie,
po krakowsku zapraszają NMŚ na naleśniki z powietrzem, gdyż herszt Hunów jest
osobą jedzącą inaczej.
Najlepszy Mąż na Świecie okazał się za
dobry. Zjadł te naleśniki i poszedł spać na kanapę odstępując łóżko parze facetów
z kuzynką, a łózko Zosi dziwnej pani i jej synowi w gaciach po pachy. Inny by nie wytrzymał, martwię się, że może go przetrenowałam i teraz wszystko już wytrzyma?
Po paru dniach, gdy ochłonęłam, napisałam
maila do kuzynki. Myśli nad odpowiedzią
do dziś, za to zostałam wycięta z przyjaciół na fejsie. Tylko nie wiem czemu,
może dodatkowego pokoju zabrakło?
Ale dwie parszywe jaskółki nie zmienią
naszego zdania o gościach, blokujcie terminy, czasu coraz mniej!
P.S. Jaki miły przykład obsługi klienta w
stylu praskim znalazłam dziś na mojej ulicy.
No, bo debile, nie czytały i trzaskały…
Pantery zaczynają powoli ostrzyć pazurki na czerwcowe polowanie, wrrr...
OdpowiedzUsuń:) :) :)
OdpowiedzUsuń