W zamierzchłych czasach, gdy wilki po Katowicach biegały, a
ja pracowałam jako lektor języków obcych, raz w roku robiłam lekcję o
przekleństwach. Czas więc na hezky česky. Nie zarobiłabym wiele, bieda w tym zakresie okrutna.
Słowa niby są, ale nikt ich nie używa. Nie raz podenerwowana pytałam z
wypiekami na twarzy, na fajce w pracy po meetingu z korpoludem, jak powiedzieć, żeby ktoś się odp…ił, czy też spierd…ał,
bądź po prostu się odczepił. Nie, żebym chciała komuś rzucić, ale gdyby mi rzucono oczywiście.
Odpowiedź niezmienna: Jdi
do prdele. Ten perdel to dupa nasza,
nie satysfakcjonowało mnie to. Myślałam, że koleżanki w pracy mam grzeczne po
prostu, ale nie. Nic ostrzejszego nieexistuje.
Jasne, że jest nasza: kur.a,
pisana elegancko przez v, ale nie wymawia się jej imienia nadaremno. Parę słyszałam, ale przez siedem lat mniej, niż w zeszłą sobotę w Katowicach, gdy pod blokiem o 1 w nocy nieeleganckie takie latały pod oknem, aż przyjechał
radiowóz….
Czesi nie odnoszą się do siebie agresywnie. Ale o
kimś… to zupełnie inna bajka!
O pani w sklepie, o szefie, o politykach, o sąsiedzie… jasna
sprawa. Tyle, że przekleństwa mają taką moc, że polskie przedszkolaki pękłyby ze śmiechu.
W ogóle lubią odzwierzęce. Są kozy i woły. Kozy rosną
kobietom na klatkach piersiowych a wołów jest pół Pragi. Jakaś potworna mania
nazywania siebie wołem nastała w stolicy lat parę temu. Wszystko poniżej 25
roku życia, stosuje to jako przerywnik.
- Ty vole- gdybym dostawała koronę za każdy raz jak słyszę to
w tramwaju…
Dialog
przebiega mnie więcej tak:
-
Słuchaj wole – zaczyna pierwszy podekscytowany
-
Mów wole – drugi wyraźnie zainteresowany
-
Byłem, wole, wczoraj na koncercie – mówi jedynka
-
Nie gadaj, wole – dziwi się dwójka
-
No, wole, mówię ci, było super!
-
Ty voleee – zazdrość w głosie woła nr 2 każe mu rozciągnąć ostatnią sylabę.
Ale
nie tylko młodzi:
Pruser:
kłopot/problem/syf.
Lubię,
choć dama nie powinna, czeskie vyser se na to, jako olej to. Takie
dosadne.
I last, but not least zajmiemy
się čůrákiem.
To, dla odmiany mają panowie. Nie na klatce piersiowej. Ty čůráku- można przeczytać w
komentarzach internetowych. Bo Czesi stanowczo wolą kogoś obrażać na piśmie niż
wprost.
hahahaha Majka, ubawiłam się cudnie !!!!!!! Dzięki :) To jest niesamowicie ... plastyczny (?) jezyk dla nas, polaków... Opisałaś to idealnie!
OdpowiedzUsuńCieszę sie, vole! ;)
Usuń